Wpadła do mnie nieproszona
i jak wirus się panoszy..
już nadzieję przepędziła
nie zdejmując swych kaloszy.
Brat jej chaos w progu stoi
ona tylko się uśmiecha,
mnie szlak trafia wręcz powoli
ta zaś tylko na to czeka...
Błędy mi wytyka wszystkie
czerń rozsiewa, gdzie się da,
życie gdzieś ucieka ze mnie
ona z tego frajdę ma...
Chęci moje odbierając
negatywnie mnie nastawia,
na odpowiedź nie czekając
do poddania mnie namawia...
Chcę z depresją powojować
za, nim ta opęta mnie,
jakie środki mam stosować
, kto mi powie?, kto to wie?
w wódce szelmy nie utopię..
za lekami nie przepadam,
szukam, więc pomocy w sobie
więcej robię mało gadam.
Całe dzionki w czapce chodzę
po polu i w domu ,
to wygląda głupio może ...
, lecz nie szkodzi to nikomu.
Gdy odbicie swoje w lustrze
zobaczę czasami
z swej głupoty aż się śmieję
wraz ze szczerymi łzami..
Wiedzieć trzeba ,że depresja
wesołości wręcz nie znosi..
każdy uśmiech ją osłabia
z czasem w końcu się wynosi.
Raniuteńko przed lusterkiem
uśmiechnięta teraz staję,
mówię głośno ; piękna jestem!
co mi pozostaje...
Sama przecież w to nie wierzę
w to , co na głos powiedziałam..
teraz znów się śmieję szczerze
depresje przegnałam
Czasem trzeba się oszukiwać
na wesoło brać ten świat..
, bo jak chcemy smutków szukać
to z depresją przyjdzie spać
Barbara Wieczorek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz